|
|
 |
 |
skynet |
 |
reputacja robocia
     |
SZTUCZNIE INTELIGENTNY Ostatnio widziany(a): wtorek, 24 kwi 2018, 19:21 |
|
|
 |
|
|
|
|
|
|

|
|
 |
 |
Argon |
 |
reputacja wyśmienita
     |
Galaktyka Andromedy Ostatnio widziany(a): czwartek, 26 paź 2017, 18:37 |
|
|
 |
Pisalem o tym kiedys do FN, i byc moze na forum tez, ale powtorze.
Kilkanascie lat temu na wsi u moich dziadkow, u ich sasiadow w niewiadomoy sposob do przedsionka dostala sie ges. Ktos otworzyl glowne drzwi z zewnatrz aby wejsc do domu i w przedsionku zastal zywa ges. Ci ludzie gesi nie mieli, ani ich sasiedzi, podworko bylo zamkniete. Wczesniej ich pies przez niezamknieta furtke wybiegl na droge, kogos pogryzl i mieli z tego powodu problemy, potem bardzo pilnowali zamykania bramy i furtki. Bardzo sie zdziwili jak ges weszla im do domu, mimo zamknietej bramy i drzwi. Wygonili ges na zewnatrz i klilka minut dyskutowali o tym jak ta ges wejsc mogla im do domu, jak i czyja moze byc, bo sasiedzi w najblizszych domach gesi nie mieli. Postanowili te ges gdzies zamknac i poczekac, az ktorys z dalszych sasiadow bedzie tej gesi szukal. Tyle ze przez te kilka minut ges im zniknela z zamknietego podworka, mimo poszukiwan nie znalezli jej. Kilka godzin pozniej umarl nagle jeden z czlonkow rodziny, ku wielkiemu zdziwieniu, bo nie byl chory, na nic sie nie leczyl.
W jakiejs ksiazce o slowianskich wierzeniach ludowych przeczytalem, ze nagle pojawienie sie gesi uznawano za zapowiedz smierci.
Matka kolegi miala jakiegos dziwnego ptaszka ktory jej nocami w parapet stukal, ona nawet nie widziala tego ale czy to jakis ptak, czy cos innego, ale zakladala ze to ptak. Zawsze po takim stukaniu noca w parapet dochodzilo w jej rodzinie do powaznych wypadkow, smierci.
The truth is out there
Ostatnio edytowano niedziela, 9 lip 2017, 12:41 przez Argon, łącznie edytowano 1 raz
|
|
|
|
|
|
|

|
|
 |
 |
szczyglis |
 |
reputacja mistrzowska
     |
OFICER TECHNICZNY Ostatnio widziany(a): wtorek, 24 kwi 2018, 01:03 |
|
|
 |
Na wsiach jest dużo tego typu ludowych przekonań. To i ja opowiem historię, ale nie o zwierzęciu, tylko bardziej o drzewie. Mój ś.p. dziadek za młodu posadził na podwórku kasztanowca. Jak je sadził, to podobno powiedział, że to drzewo przeżyje jego samego. No i to drzewo przeżyło wojnę, rozrosło się do ogromnych rozmiarów. Odkąd pamiętam to było częścią podwórza (dziadkowie mieszkali na wsi). Latem dawało cień na całe podwórko, naprawdę kawał drzewa. Dziadek je kochał, ciągle przesiadywał pod nim na ławce. No i kilkanaście lat temu, dziadek już jako wiekowy, schorowany człowiek znalazł pod kasztanem martwego ptaka. Powiedział do mojej babci, że to zły znak. Parę dni później w drzewo uderzył piorun i kasztan obumarł. Trzeba go było ściąć. Dziadek mocno nad tym rozpaczał (czemu się nie dziwię) no i każdy tam powtarzał, że skoro drzewa już nie ma to... no i stało się tak jak obawiali się wszyscy - jakiś miesiąc później umarł również i dziadek.
„Bądź dobrej myśli, bo po co być złej.“ Stanisław Lem
|
|
|
|
|
|
|

[ Time : 2.654s | 33 Queries | GZIP : Off ] |
|